Pod koniec września w ramach kampanii kosmetycznej otrzymałam podkład marki Bielenda oraz mgiełkę rozświetlającą Magic Water. Na początku nie byłam przekonana co do tych produktów przekonana, bo prawdę mówiąc za samą marką nie przepadam, ale uznałam, że skoro ma tyle dobrych opinii to z samej ciekawości je wypróbuję (:  



BIELENDA, Make-Up Academie, naturalny fluid matujący Matt

Po otrzymaniu przesyłki trochę się przeraziłam patrząc na skład podkładu. Obawiałam się głównie o zapchanie skóry po takiej ilości szkodliwych składników. Z ciekawości sprawdziłam opinie o podkładzie na popularnym forum i pozytywnych opinii było bardzo dużo, z ciekawości chciałam sprawdzić jak spisze się u mnie. 

Odcień fluidu (01 naturalny) jest całkiem dobrze dobrany do mojego koloru skóry. Jest dość gęsty i niekiedy trzeba użyć siły, żeby go wycisnąć z opakowania. Dobrze się go nakłada i rozprowadza zarówno gąbką, jak i palcami. Przez samą jego konsystencję może się wydawać, że będzie ciężki na twarzy. Na szczęście, nic takiego się nie dzieje.  Zapach trudno mi opisać - ale nie należy do nieprzyjemnych. 

Jeżeli chodzi o krycie to powiedziałabym, że jest ono średnie. Wyrównuje koloryt skóry, ale nie zakrywa idealnie wszystkich niedoskonałości. Lubię go używać, gdy wiem, że nie potrzebuje mocnego makijażu. Bielenda według zapewnień producenta ma być matująca... ta czy taka jest? Moim zdaniem nie do końca. Nie ma rozświetlającego wykończenia, ale też nie jest to płaski mat. Powiedziałabym, że to raczej satyna z naturalnym połyskiem. Minusem jest to, że lubi czasami wchodzić w zmarszczki. Dodatkowo - dość ograniczona gama kolorystyczna - są do wyboru tylko odcienie 0, 1 i 2. 




Muszę także wspomnieć, że po około trzech tygodniach użytkowania stało się to co, czego się najbardziej obawiałam.. zauważyłam drobną kaszkę na twarzy, nie aktywne zmiany, jednak delikatne zapchanie skóry. Chciałam się upewnić czy to, aby na pewno wina podkładu i odstawiłam go na kilka dni i krostki zniknęły (: Skład produktu do końca mnie nie zadowala i zdecydowanie wole minerały na co dzień.


INCI: Aqua (Water), Cyclopentasiloxane, Dimethicone, Aluminum Starch Octenylsuccinate, Propylene Glycol, PEG/PPG 18/18 Dimethicone, Trimethylsiloxysilicate, Niacinamide, Magnesium Sulfate, Polyglyceryl-3 Diisostearate, Tocopheryl Acetate, Cetyl PEG/PPG-10/1 Dimethicone, Dimethicone Crosspolymer, Disteardimonium Hectorite, Triethoxycaprylylsilane, Methicone, Propylene Carbonate, Silica Dimethyl Silylate (nano), Ethylhexylglycerin, Phenoxyethanol, DMDM Hydantoin, Parfum (Fragrance), Alpha-Isomethyl Ionone, Benzyl Salicylate, Hexyl Cinnamal, CI 77891, CI 77491, CI 77492, CI 77499


Link do sklepu
Cena: 12,99 zł / 30g


BIELENDA, Make-up Academie, Opalizująca mgiełka, Magic Water Gold


Bielenda Magic Water to wielofunkcyjny produkt w formie opalizującej mgiełki o działaniu 3w1. Opalizująca mgiełka może pełnić 3 funkcję: 
bazy pod makijaż (primer) – aplikujemy wtedy produkt przed wykonaniem makijażu (efekt delikatnego, subtelnego blasku)
rozświetlacz (highlighter) - aplikacja na makijaż (daje wyraźny efekt rozświetlenia)
nawilżacz (moisturizer) - wspomaga nawilżenie i zatrzymanie migracji wody z naskórka, dbając o świeży i wypoczęty wygląd skóry.

Producent wspomina o technologii mikrodyfuzjii, która pokrywa skórę niezwykle drobną perłową mgiełką i, która wizualnie poprawia koloryt cery i uatrakcyjnia makijaż. Mgiełka umożliwia subtelne modelowanie twarzy światłem, przez co ma wyglądać witalnie i promiennie. 

Jak zatem sprawdziła się u mnie? Niestety spodziewałam się czegoś lepszego. Próbowałam używać produktu jako primer, w celu rozświetlenia skóry, jednak nawet po uprzednim wstrząśnięciu produktu zostawiał ogromne świecące plamy na skórze.  Zawsze dobrze wstrząsałam, a mimo to w niektórych miejscach miałam "złote plamki", które ciężko było później usunąć. Za każdym razem próbowałam używać go z innej odległości, w inny sposób jednak za każdym razem wyglądałam źle.

Znalazłam do niej jednak inne zastosowanie. Produkt dobrze spisywał się dobrze na skórze, po nałożeniu balsamu. Dawał efekt rozświetlenia na skórze za sprawą drobnych i delikatnych drobinek.  Skóra ładnie się opalizowała, a duże drobiny, które pojawiły się po aplikacji można było spokojnie rozetrzeć na skórze bez obawy o plamy. 

INCI: Aqua (Water), Glycerin, Trehalose, Mica, Panthenol, Biosaccharide Gum-3, Citrullus Lanatus (Watermelon) Fruit Juice, Hydrolyzed Glycosaminoglycans, Hyaluronic Acid, Sodium Lactate, Lactic Acid, Polysorbate 20, Magnesium Aluminum Silicate, Ethylhexylglycerin, Potassium Sorbate, Phenoxyethanol, Parfum (Fragrance), Linalool, Limonene, Hydroxycitronellal, CI 77891, CI 77491


Jeśli chodzi o skład, to nie jest taki zły, jakby mogło się wydawać na Bielendę. Składniki, które można zaliczyć do uczulających/komedogennych to: Propylene Glycol, Polysorbate 20 oraz Phenoxyethanol.

Jednak mimo wszystko, po tak długiej przerwie od używania kosmetyków drogeryjnych i powróceniu na chwilę do nich widzę ogromną różnicę w efektach jakie oba "rodzaje" kosmetyków dają na skórze. Jeszcze bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że kosmetyki naturalne są o wiele, wiele lepsze i ciesze się, że coraz więcej marek stara się iść w kierunku Zielonej Mocy (: 

Link do sklepu
Cena: 18,99 zł / 150 ml

Znacie produkty marki Bielenda? (:

Brak komentarzy